paź 29 2002

zwątpienie...


Komentarze: 1

jestem coraz bardziej załamana.... moje wspomnienia to coś najpiękniejszego co mam i jednoczesnie cos co powoli mnie zabija...eh słucham piosenek ktore nien wiadomo czemu przypominaja mi o wszystkim... nie potrafię odpowiedziec sobie na pytanie: czemu to sie skoncyło?? czemu przestał mnie kochac??.... ciagle widze wine tylko i wylacnie w sobie.... Jedyne co pomaga mi zyc.... to takie dni jak ostatnia sobota... dy moglam patrzec w jego lsniace oczy pełne szczescia, pelne checi do zycia.... to dodaje mi sil... i nie obchodzi mnie ze rzuca slowa na wiatr... i nie obchodzi mnie ze jest taki twardy.... nie... nie obchodzą mnie jego wady ktorych ma wiele, potrafię je wyliczyc bez zająknięcia!..... ja go po prostu kocham! kocham takiego jakim jest....moze kiedyś to zrozumie.... moze kiedyś zda sobie z tego sprawe... moze wtedy zechce wrocic./...

kto by pomyślal... ze miłosc potrafi tak ranic....

proboje sobie znajdowac jak najwiecej zajec... to nie taka trudna sprawa heh takze w efekcie w domu jestem koło 20 czasem pozniej i jeszcze czeka mnie nauka... tak tak bo mam postanowienie ze bede probowac...poprawic sytuacje...

ale to wszystko nic nie daje! bo mysle o nim kiedy zasypiam mysle kiedy sie budze mysle kiedy wygladam przez okno kiedy siedze nad ksiazkami kiedy czekam na autobus...

jak cos tak pieknego mogło umrzeć...no jak....

czemu ciagle mam nadzieje.... moja chora nadzieje.... czemu ciagle marze?!

Boże! nie zostawiaj mnie tak....

antidotum : :
ważniak
29 października 2002, 07:40
Tak, pewnie, a co jest na obiad?

Dodaj komentarz